Ok. Zdecydowaliśmy się nie zostawać dłużej w Madrycie, okazało się, że bilety autobusowe do Zaragozy są tanie, więc zakupiliśmy bilety i wieczorem byliśmy już ponad 300km od stolicy.
W Zaragozie zapłaciliśmy 18 euro za noc, tak się akurat trafiło, że w pubie należącym do hostelu odbywał się tego dnia koncercik jazzowo bluesowy. Także obeszliśmy stare miasto, doszliśmy do świecącego "ludzika z literek" i wróciliśmy do pubu po hostelem na mały chillout przy muzyczce.
Rano Joanna wyprała swoje ciuchy...nie wypada do Barcelony wbijać na tzn. bruda :)
Obeszliśmy całość jeszcze raz, już koło 16 na skraju miasta staraliśmy się złapać stopa. Dwie i pół godziny machaliśmy kartką z napisem "Barcelona". Auta nie złapaliśmy, nasze twarze natomiast złapały słońce, także bilans nie jest zły.
O 1 w nocy byliśmy w Barcelonie...musieliśmy zapłacić za autobus, coś koło 12-13 euro wiec bez tragedii.
Marco przywitał nas lampką wina, szybko usnęliśmy.