Geoblog.pl    Szklanka    Podróże    Wielka hiszpańska przygoda... że tak powiem "spontaniczna".    Podsumowanie ostatnich dni
Zwiń mapę
2010
07
lip

Podsumowanie ostatnich dni

 
Hiszpania
Hiszpania, Barcelona
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 193 km
 
Co działo się drugiego lipca do końca nie pamiętam. Zdaje się, że skusiłam się na moje ukochane kalmary, a w nocy na plaży z okazji rozpoczęcia weekendu z Charliem podziwialiśmy przepiękny pokaz fajerwerków. Mega! Oczywiście trafiliśmy na nie przypadkiem, szczęście sprzyja najlepszym ;)

Trzeciego lipca wraz z Charliem udaliśmy się do Parku Guell. Postanowiłam o własnych siłach odnaleźć drogę do tego miejsca. Zajechaliśmy od złej strony, także mieliśmy do pokonania (w okrutnym słońcu) kilka stromych uliczek. Pieliśmy się pod górę dzielnie, do końca nie wiedząc czy idziemy w dobrym kierunku :) Po drodze Charlie jak zwykle bardzo zgłodniał, ale z racji, ze na horyzoncie nie napotkaliśmy żadnej restauracji zrezygnował z jedzenia, niach niach. Bardzo zmęczeni dotarliśmy do parku, a tam dużo kaktusów i gołębi (!?). Park mam miejsce w dość sporej odległości od morza, wiec upał daje się we znaki. Oboje uznaliśmy, że śmierć w Barcelonie nie jest niczym złym. Zdecydowanie lepiej umrzeć tu niż hm...w Katowicach. Myśl o poetyckiej śmierci w Parku Guell dodawała nam otuchy do dalszej wędrówki wśród kaktusów. Park zajmuje 17h, jednak odnalezienie słynnych dzieł Gaudiego nie było trudne. Im bliżej słynnych budowli tym więcej ludzi...wiecej i wiecej. Bardzo męczyło nas czekanie w kolejkach, aby zrobić sobie zdjęcie to tu czy tam. Także obeszliśmy wszystko bardzo szybko i usiedliśmy w przemiłej knajpce. Charlie zamówił upragnione żarcie, ja piwo z fantą. Niezły wynalazek, bardzo dobre, słodkie, Charlie jednak nie docenił smaku zimnego piwa, czasami wydaje mnie się, że jego kubki smakowe nie dojrzały jeszcze do picia alkoholu (o ile hiszpańskie piwo z fantą można nazwać alkoholem).

Wieczorem wybraliśmy sie na koncertowy obchód. Szczęśliwie zdarzyło się, że tego dnia w Sants-Montjuic rozłożono 13 scen z róóóóżną muzyką. Od sceny "Sonar" z muzyką elektroniczną przed Museum Nacional d'Art de Catalunya, po sceny rockowe, Gitarowe, Flamenco, Hip-Hop... dla każdego coś miłego. Koło drugiej w nocy zgubiliśmy się gdzieś koło Estadi Olimpic. Zbliżała się godzina trzecia, do domu mamy daleko i na dodatek nie mamy pojęcia jak wrócić. Zaczęłam robić się senna po cały dniu wędrówki, dlatego gdy zobaczyłam nadjeżdżający autobus biegiem ruszyłam (ciągnąc za sobą Charliego) w kierunku pojazdu. Nie mieliśmy pojęcia dokąd zmierza autobus, uznałam , że to nieważne, najistotniejsze, żeby zabrał nas w inne miejsce. I jak to się mówi, głupi ma zawsze szczęście, jadąc na gapę dostaliśmy się do stacji metra Espanya. Metro w nocy nie funkcjonuje, jednak z racji festiwalu 3 lipca było czynne, jupi! uratowani.

Czwarty lipiec,z racji, że była to pierwsza niedziela miesiąca, dostaliśmy się do muzeum Picassa za free. Czekaliśmy w gigantycznej kolejce z 20 minut, ale było warto. Podziwialiśmy prace z wczesnego okresu twórczego artysty i te późniejsze również. Charlie pracuje z dziećmi, także nie mógł się powstrzymać od śmiechu widzą ostateczny styl jaki obrał sobie Picasso, uznał, że jego podopieczni malują lepiej :) Oprócz Picassa zobaczyliśmy też sporą kolekcję dzieł Rusinola.
Mieliśmy jeszcze w planach zajrzeć do muzeum marynistycznego, ale odechciało nam się :D
Za to zwiedziliśmy przepiękny kościół Santa Maria del Mar, doskonały okaz katalońskiej architektury gotyckiej.
Ach! I spotkałam na ulicy Nelę, koleżankę z hostelu w Gironie! Barcelona jest mała ;P

Piątego i szóstego po zajęciach wbijałam na plaże i włóczyłam się po okolicznych uliczkach, chill.

Dziś kolejny raz z rzędu przeciskałam się przez Las Ramblas, jest to kilka ulic w jednej. Można tu znaleźć wszystko, kupić kanarka, pooglądać przedstawienia uliczne, czy zostać namalowanym przez ulicznego artystę. A zbaczając lekko z Las Ramblas napotykamy Mercado de la Boquería, gdzie kupić można najświeższe owoce, warzywa, ryby, owoce morza, przepych robi wrażenie. Skusiłąm się na dwie nektarynki oczywiście loda orzechowego, hm. Wieczorem mam w planach wybrać się na mały jogging przy morzu. Mieszkańcy Barcelony są bardzo aktywni, wszystkie boiska są wiecznie okupowane, pod wieczór więcej osób przy morzu biega niż chodzi, w dzień tysiące ludzi używa rowerów w celu transportu. Mimo, że czas płynie tu wolno, bez nerwów, mieszkańcy Barcelony są w dobrej formie, aktywnie spędzają godziny po pracy, trochę inaczej niż w Polsce, gdzie większość woli się spotkać w barze przy piwie niż na świeżym powietrzu przy piłce.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (31)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
kamilunia
kamilunia - 2010-07-07 17:28
kurę też można kupić. Buziaki <3
 
wscibska ksenia
wscibska ksenia - 2010-07-08 00:45
a nago z Charlim jux sie widzieliscie, czy co znajomosc nie z tych...?:)
 
Dżoł
Dżoł - 2010-07-08 09:23
Charlie nie z tych :D Ale poniekąd nago się widzieliśmy z racji, że łopalamy się na plaży nudystów.
 
kamisława
kamisława - 2010-07-09 23:12
ahaha, też chciałam się o to zapytać, ale strach mnie obleciał, że bedzie że ja to znowu tylko o jednym :D jo, co z winogronami?
 
 
Szklanka
Joanna Szcześniak
zwiedziła 0.5% świata (1 państwo)
Zasoby: 22 wpisy22 43 komentarze43 186 zdjęć186 0 plików multimedialnych0