Może zacznę od tego, że wczoraj tuż po zamknięciu net-booka, kolega z recepcji zagadał troszkę. Uznał, że ma ochotę na papierosa i jeśli mam ochotę się przewietrzyć to byłby wdzięczny gdybym mu potowarzyszyła. Noc ciepła, czemu nie. Okazało się, że jest Brytyjczykiem, objechaliśmy wszystkie tematy. Począwszy od nietoperzy, tak... w nocy lata tu ich mnóstwo (a ja naiwna sądziłam, że to jaskółki) skończywszy na Oświęcimiu, historii Wielkiej Brytanii, ogólnie tematach historycznych. W pewnym momencie Mike (bo chyba tak ma na imię) uznał, że dobrze by było wrócić na recepcje. No i tu zaczęły się schody...
Prawdopodobnie przez fajerwerki, które latały dosłownie wszędzie czujka nad drzwiami elektronicznie rozsuwanymi się zniszczyła. Druga w nocy a my przed drzwiami. Co bardziej zabawne, na nocna zmianę pracuje w recepcji tylko jedna osoba (Mike), także nie mieliśmy do kogo zadzwonić, żeby nas wpuścili. 5 minut później dołączyło się do nas dwóch szwedów, którzy dopiero co dolecieli do Girony. Ha ha! Szwedów... jeśli sądzicie, że każdy szwed ma jasną skórę to się mylicie, moi nowi koledzy znacznie odbiegali urodą od stereotypu. Jeden skośnooki, drugi śniady, z tego co zrozumiałam są adoptowani, dlatego nie mają jasnych włosów.
Kiedy Mike opracowywał plan włamania się do hostelu, przyszły dwie włoszki, również mieszkanki zamkniętego szczelnie budynku. Kiedy nam było coraz bardziej wesoło, recepcjonista stawał się coraz bardziej nerwowy. Po nieudanej próbie wdrapania się po gzymsie i przeciśnięciu przez szczelinę w kratach i wsunięciem się przez uchylone okno, Mike zanurkował w wielkim koszu na śmieci. Dzielnie asystowałam, trzymając jego klucze i drobniaki... co by nie wypadły z kieszeni i utonęły w brudzie. Mike znalazł sprzęt, wynurzył się po chwili ze starym metalowym kijem od mopa, który po odpowiednim ugnieceniu i wygięciu stał się łomem.
Po 15 minutowym szarpaniu się z drzwiami nasz bohater włamał się do własnego hostelu. Mimo, że przechodziło koło nas mnóstwo ludzi, wszyscy jedynie zdziwieni przyglądali się całej sytuacji, nikt na widok faceta z łomem nie wezwał policji, nie zapytał co go tknęło do wywarzania drzwi...poczułam się jak w Polsce. Włoszki wyznały, że u nich też by nikt nie zareagował, Szwedzi temat skomentowali milczeniem.